czwartek, 9 czerwca 2011

Stara moda w nowej szafie

Moje drogie! Moi drodzy!
Wypada mi teraz wytłumaczyć moją nieobecność i brak blogowej aktywności (zarówno u mnie, jak i u Was). Otóż nie mam obecnie podłączenia do Internetu. (W chwili obecnej korzystam z uprzejmości mojego S.)Wierzcie mi, dopiero teraz czuję, jak bardzo jestem od tego uzależniona! Czuję się tak, jakbym nie miała obu rąk i jednej nogi, czyli „co najmniej niesymetrycznie”.  W każdym razie nie skupiajmy się dłużej nad tematem mojego uzależnienia, a raczej nad tematem właściwym mych dzisiejszych rozważań.

Już od jakiegoś czasu przekonuję się o tym, że nie warto pozbywać się z szafy starych rzeczy, gdyż moda wraca do nas jak bumerang (szybciej, niż się tego spodziewamy). Niedogodnością jest oczywiście brak miejsca – kupujemy nowe rzeczy, a starych nie ubywa, w związku z czym w szafie robi się coraz ciaśniej! Trudno – trzeba cierpieć, gdyż nigdy nie wiadomo, kiedy stara koronkowa bluzka znów wróci do łask…

Dobrze, że moja Mami ma naturę chomika (już wiem, po kim to dziedziczyłam) i nie pozbywała się swoich starych ubrań. Postanowiwszy zrobić w szafie porządek, pochować zimowe swetry i kamizelki, a wyciągnąć letnie fatałaszki, natrafiła na stertę zapomnianych ciuchów pamiętających jeszcze moje wczesne dzieciństwo, a nawet jej panieńskie lata. Mami ubiera się bardzo na czasie pożyczając  nawet ubrania ode mnie, albo od mojej siostry. Czasem jednak jest nieugięta i nie chce się przekonać, że w niektórych rzeczach jeszcze spokojnie mogłaby chodzić! W ten oto sposób powstała właśnie omawiana sterta ciuchów, do której chciałabym teraz wrócić. Z każdą kolejną wyciąganą z owej góry rzeczą mój zachwyt wzrastał!( „To jest super! A to będzie super wyglądało z zieloną bluzką! Rany, ja to chcę!” –i inne tym podobne eksklamacje.) I tak na moje konto poszła cała masa starych – nowych rzeczy. Nie wydałam ani złotówki, a wzbogaciłam się konkretnie. ;)
Dość gadania! Drogie czytelniczki, poznajcie: 

  • morelowy komplet, czyli żakiet i spódnica - ma śliczne guziczki w tym samym kolorze! Nie zamierzam jednak chodzić w tym komplecie na raz. Co za dużo, to niezdrowo, poza tym nie chcę wyglądać jak clown... Generalnie ślicznie się to wszystko prezentuje. Materiał jest lniany, więc w sam raz na lato!  
  • biała muślinowa bluzka - również letni strzał w dziesiątkę! Ma śliczne koronki przy rękawach i przy ozdobnej, marszczonej falbanie na dole bluzki. Bardzo klasyczna, ale poprzez detale bardzo ciekawa.

  • kwiatowa spódnica - zdecydowanie absolutny hit! Wyrwałam ją Mami z pomiędzy nożyczek! Pewnie tego na zdjęciu nie widać, ale każda z części spódnicy nie jest na dole zszyta, przez co fragmenty materiały fantazyjnie falują na wietrze. Mmmm... cudo!


  • kremowy żakiet - kolor, materiał i te błyszczące wykończenia guzików i kieszeni! Czysta klasyka!

  • różowe ogrodniczki - (tu następuje pisk radości) ogrodniczki, to zdecydowanie towar deficytowy, bo albo sklepy przewidują takowe w rozmiarach dziecięcych, albo modele ciążowe, a kolor inny niż typowego jeansu, to już w ogóle ze świecą szukać. A tu takie cudo! Myślałam, że będą mi powiększały moje cztery litery, ale nic takiego nie ma miejsca. Bardzo fajnie w nich wyglądam powiem nieskromnie. ;)


Love, Gabi - Lady Flower

PS. Postaram się Was jutro odwiedzić. Bardzo dziękuję za Wasze wpisy do poprzedniego posta. Miło, że tu zaglądacie.

1 komentarze:

Unknown pisze...

no no ciekawa jestem twoich stylizacji z tymi rzeczami :)

Prześlij komentarz

 
 
Copyright © Lady Flower
Blogger Theme by BloggerThemes Design by Diovo.com