niedziela, 31 lipca 2011

Lipiec Shopping Time

Odsłony akcji Shopping Time ciąg dalszy! ;) Pod lupę biorę lipiec. I powiem Wam, że... zaszalałam... Serio! Ach, te wyprzedaże - bo to właśnie na nich tak stricte się wzbogaciłam. I wbrew pozorom, wcale nie wydałam majątku! Przeciwnie - za wiele z tych rzeczy zapłaciłam śmieszne pieniądze... No, ale dość gadania o ogółach, przejdźmy do szczegółów.

 Na początku miesiąca zakupiłam w New Yorkerze ten oto przepiękny kostium kąpielowy. I tu dwa spostrzeżenia: 1) nie lubię tego sklepu, mimo, że mają w ofercie ładne i nietuzinkowe rzeczy, jednak jakość jest tragiczna! Bluzka, którą kupiłam poprzedniego lata z rozmiaru S przekształciła się w jakieś XXL jeszcze zanim ją uprałam... 2) Gdybym wiedziała, że zamiast lipca będzie lipcopad (jak usłyszałam dziś w radiu), to porządnie bym się zastanowiła, czy strój jest mi potrzebny. Gdzie to lato? Gdzie słonce? Chciałam pojechać nad wodę, potaplać się trochę i poopalać, a tu zimno, deszcz, szaliki, kurtki i kalosze. Koszmar!


Czas teraz na buty, bo tych mi przybyło. Mam tą nieszczęsną przypadłość, że niemal wszystkie mnie obcierają, dlatego niewiele mam takich, w których mogę chodzić. Ufam, że te będą łaskawe dla moich stóp. Za srebrne japonki z różyczkami i białe marynarskie sandały hołdy składam CCC. Śliczne, delikatne, letnie buty w przystępnej cenie. I znów nawiązanie do pogody: ciekawe, kiedy je ubiorę?! Jeśli chodzi o zielone japonki z hawajskimi kwiatami, to kupiłam je w Tesco (F&F) głównie z myślą o basenie za szaloną kwotę 8,70 zł... Poprzednie moje japonki należały do jedynych letnich butów, które mnie nie obcierały, ale zostały zamordowane właśnie w basenowej szatni przez jakąś nieuważną niewiastę, która we mnie wpadła i oberwała mi paski od podeszwy. Czas więc na epitafium ku chwale mych cudnych zniszczonych japonek: na tym miejscu składam więc cześć i dziękczynienie za to, że ani razu mnie nie obtarły.


A teraz buty na obcasach! Złote i fioletowe sandały wygrałam na aukcji na Allegro za grosze. Póki co poczekają na lepsze czasy. To samo tyczy się miętowych butów na platformach od DeeZee, które już znacie (były tu).


I świecidełka, bez których nie mogłabym się obejść. ;) Poszłam, zobaczyła i kupiłam, to co mnie interesowało. Nie wybieram się już w tym sezonie na wyprzedaże biżuteryjne, bo w gruncie rzeczy nie widziałam już nic powalającego. A to, co mnie powaliło macie tu. ;P 
Na pierwszy ogień idzie Parfois - pierścionek, kolczyki i kwiatowa opaska.




A teraz SIX. Pierwsze trzy pary kolczyków były w jednym secie. Do tego broszka w kształcie anielskiego skrzydła i kolczyki motyle.







Zbliżam się do końca. Teraz jeszcze czas na ciuchy. Bluzki w kropki to Pretty Girl, te kwiatowe materiały to tuniki wykopane w TK Maxx'ie, do tego brzoskwiniowy top z H&M (miał kosztować pierwotnie 80 zł, he?!), czarna skórzana marynarka ze Stradivarius'a i sukienka w czarno - białe kwiaty z wyprzedaży w sh. - Jak widać, wyprzedaże i przeceny wymiatają!


Nie wiem, kiedy wam się zaprezentuję w moich nowych nabytkach, ale obiecuję, że w końcu to nastąpi. A tym czasem trzymajcie się ciepło i też korzystajcie z wyprzedaży, bo w sezonie ceny zdecydowanie odstraszają, a teraz można konkretnie poszaleć za niewielkie pieniądze.

Love, Gabi - Lady Flower

PS. W przyszłym miesiącu nawet nie zamierzam wchodzić do sklepów, a przynajmniej odwiedzać je zdecydowanie rzadziej (na co i tak nie będę miała czasu) - już w lipcu porządnie się obłowiłam. Obiecuję!!!!

Szaleństwa minionego weekendu

Weekend jak zawsze minął mi szybko, ale mimo choroby, która mnie nieźle wymęczyła, całkiem aktywnie i przyjemnie.
Już w piątek czułam, że coś jest nie tak i wróciwszy z pracy do domu okazało się, że mam fest gorączkę. I tak zaczęła się moja przygoda z Ferweksem. Noc była koszmarna - miałam dreszcze i wciąż zmieniało mi się poczucie temperatury - raz było mi przerażająco zimno, a raz gorąco. Nie wspomnę o bólu głowy...
Sobota upłynęła mi do południa u mojego Narzeczonego, na kupowaniu prezentów dla dzieci na niedzielną imprezę urodzinową i wieczornej wizycie znajomych. A tę oto pyszną pizzą raczyliśmy się na kolację... :)


Niedzielę spędziłam głównie z Narzeczonym i Bobim. Byłam też na wspomnianej już imprezie urodzinowej. Julia obchodziła 6 urodziny, a Jaś 2. Było bardzo miło, tym bardziej, że zostałam zaproszona będąc dla nich de facto zupełnie obcą osobą. Bardzo dobrze się bawiłam, a dzieciaki również miały dużo radości (głównie przy rozpakowywaniu prezentów i dmuchaniu świeczek).



Wieczorem wreszcie mogę odetchnąć... Wypić gorące kakao przegryzając je korzennymi herbatnikami i pooglądać Vinci w telewizji. Później mam zamiar jeszcze powtórzyć sobie kilka strategicznych odpowiedzi na jutrzejszą rozmowę kwalifikacyjną, więc trzymajcie mocno kciuki!!!

Love, Gabi - Lady Flower

czwartek, 28 lipca 2011

Rose red, love alike

Jak już kiedyś pisałam nie jestem fanka czerwieni, a moje ciuchy w tym kolorze mogę policzyć na palcach jednej ręki. Wiem, że sama barwa jest piękna, kobieca i że to kolor miłości. Mimo tego skojarzenie z dorodnym burakiem, gdy patrzę na siebie ubraną w czerwień jest zdecydowanie dominujące. A jednak dziś założyłam właśnie ten kolor... - Tak z radości... :) Poprostu czuję, że w moim życiu wszystko wreszcie wkracza na właściwe tory - dostałam się na magisterkę, dobrze mi idzie w obecnej dorywczej pracy, a w przyszłym tygodniu idę na rozmowę kwalifikacyjną do inne pracy, takiej już na stałe (więc trzymajcie kciuki).
Czy mogłoby być lepiej? ;)








Sukienka - sh
Naszyjnik - H&M

Wiem, że wyszło tak "rozważnie - romantycznie", ale taką miałam dziś wenę. ;) Trochę było mi zimno, ale usilnie chciałam tą sukienką przywołać lato... Okazała się być strzałem w 10! Już tu o niej pisałam, ale dziś miała swój debiut. Zdecydowałam się połączyć czerwień ze złotem dodatków. Wg mnie jest to bardzo majestatyczne połączenie. 



Japonki - random shop in UK
Pierścionek - Diva (był już tu)

Love, Gabi - Lady Flower

niedziela, 17 lipca 2011

Cracow Jazz Night i Modern Greek Girl

Wczorajszego wieczoru wybrałam się z Mami i moim Narzeczonym na Krakowską Noc Jazzu. Event rozpoczynał się serią koncertów na scenie Małego Rynku. Ponieważ mojemu Narzeczonemu średnio się podobało, więc nie zostaliśmy do końca koncertów. Przepiękna jednak okazała się Suita Wiosenna (kompozycja Jarka Śmietany) i myślę, że w najbliższym czasie muszę się w nią zaopatrzyć. ;)
Najbardziej lubię jednak klasyczną odsłonę jazzu, taką, która pachnie tytoniowym dymem i duchotą klubów Nowego Orleanu. I za to uwielbiam Louisa Armstronga. Za to kocham Lestera Younga i Oscara Petersona i ich Stardust - najpiękniejszy i najbardziej klimatyczny utwór muzyczny, jaki kiedykolwiek słyszałam...
Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli Bóg słucha w niebie muzyki, to z pewnością jest to jazz. 
Więc dzięki Bogu, że i nam dał swój jazz.

Myślę, że Kraków jest miejscem idealnym do tego typu muzyki. Nie da się odmówić miastu Kraka magii i pewnego nieodpartego czaru. I nie mówię tego tylko przez wzgląd na mój osobisty sentyment do tego magicznego miasta. Nie urodziłam się tutaj, a w Zamościu, który również szczerze kocham, ale o tym innym razem. Potem mieszkałam jeszcze we Wrocławiu, a teraz jestem tu, w Krakowie. I dumą napawa mnie widok turystów zwiedzających miasto i robiących wszystkiemu zdjęcia. Myślę wtedy: Ja tu mieszkam  i mam to na co dzień, a mimo tego nie zdążyłam się jeszcze nasycić. I kiedy tak wieczorem idę przez miasto szykujące się do snu, a w głowie gra mi mój Stardust, to zawsze uświadamiam sobie, że nie mogłabym się w Krakowie nie zakochać...





A teraz jeszcze kilka słów o moim looku. Nie jest co prawda zainspirowany atmosferą Nowego Orleanu z początków XX wieku, ale po inspirację sięgnęłam również w czeluści historii, do starożytnej Grecji. Bluzki tego typu bardzo mi się z nią kojarzą. Podobnie jak fryzura, a konkretnie opaska. Uwspółcześnieniem jest tu biszkoptowa spódnica, którą już znacie z moich "weselnych" looków. Dobrze, dość już gadania, oceńcie same/sami.





Bluzka - TK Maxx in UK
Spódnica - Allegro (Vila)
Sweterek - Allegro
Opaska - H&M
Torebka - random shop




Pierścionek - H&M
Kolczyki - Avon
Klapki japonki - random shop

Love, Gabi - Lady Flower

piątek, 8 lipca 2011

Ocena's water

Dawno mnie tu nie było. Miałam dużo na głowie, a przede wszystkim mój egzamin licencjacki. Ale już po i właściwie, to trochę mi żal tych ukończonych już studiów... Wiem, że jeszcze pozostaje magisterka, ale to nie będzie już to samo - zwłaszcza, że w obecnej mojej sytuacji wybieram się na studia zaoczne. No, ale dość już o moich planach, czas na dzisiejszy outfit.

Ponieważ nie zapowiadają mi się ciekawe wakacje, podczas których będę mogła popluskać się w morzu i pospacerować plażą (ale nie opalać się! - takie bezczynne leżenie "plackiem" mnie zabija!), postanowiłam dziś jakoś sobie klimat morski przypomnieć. Kolor morski i seledynowo - błękitny przypominają mi barwę morskiej wody u wybrzeży... Biel to taka metafora grzyw fal i piany morskiej. A ponieważ do morza mi daleko, więc muszę zadowolić się morzem zieleni... ;)



Morska tunika nietoperz - http://kesi.pl/
Lniane spodnie - sh




Torebka - New Look
Broszka - random shop in France
Czółenka na platformach - http://www.deezee.pl/
Korale - prezent

Love, Gabi - Lady Flower
 
 
Copyright © Lady Flower
Blogger Theme by BloggerThemes Design by Diovo.com