Odsłony akcji Shopping Time ciąg dalszy! ;) Pod lupę biorę lipiec. I powiem Wam, że... zaszalałam... Serio! Ach, te wyprzedaże - bo to właśnie na nich tak stricte się wzbogaciłam. I wbrew pozorom, wcale nie wydałam majątku! Przeciwnie - za wiele z tych rzeczy zapłaciłam śmieszne pieniądze... No, ale dość gadania o ogółach, przejdźmy do szczegółów.
Na początku miesiąca zakupiłam w New Yorkerze ten oto przepiękny kostium kąpielowy. I tu dwa spostrzeżenia: 1) nie lubię tego sklepu, mimo, że mają w ofercie ładne i nietuzinkowe rzeczy, jednak jakość jest tragiczna! Bluzka, którą kupiłam poprzedniego lata z rozmiaru S przekształciła się w jakieś XXL jeszcze zanim ją uprałam... 2) Gdybym wiedziała, że zamiast lipca będzie lipcopad (jak usłyszałam dziś w radiu), to porządnie bym się zastanowiła, czy strój jest mi potrzebny. Gdzie to lato? Gdzie słonce? Chciałam pojechać nad wodę, potaplać się trochę i poopalać, a tu zimno, deszcz, szaliki, kurtki i kalosze. Koszmar!
Czas teraz na buty, bo tych mi przybyło. Mam tą nieszczęsną przypadłość, że niemal wszystkie mnie obcierają, dlatego niewiele mam takich, w których mogę chodzić. Ufam, że te będą łaskawe dla moich stóp. Za srebrne japonki z różyczkami i białe marynarskie sandały hołdy składam CCC. Śliczne, delikatne, letnie buty w przystępnej cenie. I znów nawiązanie do pogody: ciekawe, kiedy je ubiorę?! Jeśli chodzi o zielone japonki z hawajskimi kwiatami, to kupiłam je w Tesco (F&F) głównie z myślą o basenie za szaloną kwotę 8,70 zł... Poprzednie moje japonki należały do jedynych letnich butów, które mnie nie obcierały, ale zostały zamordowane właśnie w basenowej szatni przez jakąś nieuważną niewiastę, która we mnie wpadła i oberwała mi paski od podeszwy. Czas więc na epitafium ku chwale mych cudnych zniszczonych japonek: na tym miejscu składam więc cześć i dziękczynienie za to, że ani razu mnie nie obtarły.
A teraz buty na obcasach! Złote i fioletowe sandały wygrałam na aukcji na Allegro za grosze. Póki co poczekają na lepsze czasy. To samo tyczy się miętowych butów na platformach od DeeZee, które już znacie (były tu).
I świecidełka, bez których nie mogłabym się obejść. ;) Poszłam, zobaczyła i kupiłam, to co mnie interesowało. Nie wybieram się już w tym sezonie na wyprzedaże biżuteryjne, bo w gruncie rzeczy nie widziałam już nic powalającego. A to, co mnie powaliło macie tu. ;P
Na pierwszy ogień idzie Parfois - pierścionek, kolczyki i kwiatowa opaska.
A teraz SIX. Pierwsze trzy pary kolczyków były w jednym secie. Do tego broszka w kształcie anielskiego skrzydła i kolczyki motyle.
Zbliżam się do końca. Teraz jeszcze czas na ciuchy. Bluzki w kropki to Pretty Girl, te kwiatowe materiały to tuniki wykopane w TK Maxx'ie, do tego brzoskwiniowy top z H&M (miał kosztować pierwotnie 80 zł, he?!), czarna skórzana marynarka ze Stradivarius'a i sukienka w czarno - białe kwiaty z wyprzedaży w sh. - Jak widać, wyprzedaże i przeceny wymiatają!
Nie wiem, kiedy wam się zaprezentuję w moich nowych nabytkach, ale obiecuję, że w końcu to nastąpi. A tym czasem trzymajcie się ciepło i też korzystajcie z wyprzedaży, bo w sezonie ceny zdecydowanie odstraszają, a teraz można konkretnie poszaleć za niewielkie pieniądze.
Love, Gabi - Lady Flower
PS. W przyszłym miesiącu nawet nie zamierzam wchodzić do sklepów, a przynajmniej odwiedzać je zdecydowanie rzadziej (na co i tak nie będę miała czasu) - już w lipcu porządnie się obłowiłam. Obiecuję!!!!