niedziela, 7 sierpnia 2011

Danie dnia: fiolet

I właśnie dobiega końca kolejny intensywny weekend. 
Wczoraj miałam wątpliwą przyjemność zwiedzać obóz Auschwitz w Oświęcimiu. Nie wynikało to z mojej inicjatywy, raczej powiedziałabym, że pojechałam tak na "doczepkę". Mam w związku z tą wyprawą kilka przemyśleń:
  • Nigdy więcej nie wybiorę się w takie miejsce w wakacje i w weekend! Ludzi były istne tabuny!
  • Kultura osobista niektórych mnie poraża! Jakby na to nie spojrzeć Auschwitz jest miejscem męczeńskiej śmierci milionów niewinnych ludzi, więc de facto swego rodzaju cmentarzem, należy się wiec temu miejscu jakaś elementarna forma szacunku! Nie rozumiem więc skąd te roznegliżowane stroje na każdym kroku! Rozumiem, że gorąco, że duszno... Ale bez przesady! Całe szczęście, że strój generalnie dużo mówi o człowieku i jego kulturze osobistej (tu jest ten punkt, kiedy jestem z siebie dumna). Jak myślicie, co mówi on o dziewczynie zwiedzającej obóz koncentracyjny w sukience która ledwo zasłania pupę, biust i plecy?
  • Nie rozumiem dziwnej mody wśród turystów strzelania sobie "słit foci" w takich miejscach... Ja za nic nie chciałabym oglądać siebie na tle bramy z napisem "Arbeit macht frei", albo siebie w krematorium... Koszmar.
  • A teraz bardziej ogólna myśl: w wielu obozowych blokach na ścianach popowieszano zdjęcia więźniów wykonywane po ich przybyciu do obozu. Idąc takimi korytarzami wydawało mi się, że te wszystkie oczy na mnie patrzą, jakby otaczały mnie tłumy duchów. Chciałam zapamiętać choć jedno nazwisko, choć jedną twarz, żeby wśród tych wszystkich ludzi była choć jedna osoba, która nie pozostałaby anonimowa. Nie udało mi się - było ich tak wielu! I wszyscy mieli podobny wyraz twarzy - nie umiem go opisać, ale jestem pewna, że oni wiedzieli co się z nimi stanie.

Nie mam już teraz siły pisać o niczym innym. 

Wrzucam jeszcze kilka zdjęć z dziś, gdzie fiolet gra pierwsze skrzypce.


 Sukienka - Allegro



Pierścionek - Diva
Opaska - some random shop

Do następnego wpisu (mam nadzieję, że wróci mi już lepsze samopoczucie). Życzę Wam udanego początku tygodnia! Pozdrawiam!

Love, Gabi - Lady Flower

6 komentarze:

Kićka pisze...

Jako trzynastolatka brałam udział w "Marszu Żywych". Minęło prawie 20 lat a ja nadal nie mogę zapomnieć. I nie zrozumiem nigdy ludzi traktujących takie miejsca jako atrakcję turystyczną do odbębnienia :/

Unknown pisze...

Hej, byłam tam raz i mam wrażenie, że o ten raz za dużo. Nie mogłam znieść tego zapachu, klimatu, zdjęć, tego miejsca. Oglądanie naprawdę bolała, bolało tak bardzo, że w sali z włosami zemdlałam. Ale moje dzieci również tam zawiozę, to trzeba właśnie dlatego zobaczyć. A co do turystów... hmm.... bez komentarza.
Mam nadzieje, że dziś czujesz się już lepiej, a wyglądałaś jak zwykle uroczo :) Buziaki.

marvelloussecret pisze...

Auschwitz odwiedziłam dwa razy. Za pierwszym razem wybrałam się tam z rodziną. Coś strasznego!

Little Black Girl pisze...

widzę piękną torebkę :D :)
ładnie wyglądasz, świetna opaska!

nieuporządkowana pisze...

Chyba nigdy się nie wybiorę do obozu koncentracyjnego. Za długo by mi się po nocach śnił...

Unknown pisze...

mam bardzo podobne zdanie na ten temat i też chyba tego nie zrozumiem, dlaczego ludzie traktują to miejsce jako atrakcję turystyczną na równi z wesołym miasteczkiem :/

a tak poza tym to śliczny pierścionek, ładnie Ci w fiolecie

Prześlij komentarz

 
 
Copyright © Lady Flower
Blogger Theme by BloggerThemes Design by Diovo.com